Reakcja Niemiec na kryzys polityczny we Francji
#Francja #Bayrou #Macron #wotumzaufania #kryzyspolityczny #Niemcy
Przegrane przez premiera François Bayrou głosowanie nad wotum zaufania, 8 września 2025 r., wpędziło Francję w kolejny kryzys polityczny. To, że doszło do głosowania w Zgromadzeniu Narodowym, było efektem sporu, jaki wywołał plan cięć budżetowych o wartości 43,8 mld euro. Premier uzasadniał potrzebę takich redukcji koniecznością ograniczenia deficytu (5,8 proc. PKB) oraz długu publicznego Francji, sięgającego 114 proc. PKB. Przegrał jednak stosunkiem głosów 194 (za wotum zaufania) do 364 (przeciwko jego rządowi). Aby uspokoić rynki finansowe i uniknąć dalszego pogłębienia paraliżu politycznego prezydent Emmanuel Macron zapowiedział szybkie mianowanie nowego premiera, czyli już piątego szefa rządu w ciągu ostatnich dwóch lat.
Wydarzenia we Francji odbiły się głośnym echem w Niemczech. Nie dziwi to w sytuacji, gdy po spotkaniu prezydenta Francji i kanclerza Niemiec oraz posiedzeniu Francusko-Niemieckiej Rady Ministrów pod koniec sierpnia 2025 r. mówiło się o nadaniu nowej dynamiki współpracy na linii Paryż-Berlin. W komentarzach niemieckich mediów przeważały dość krytyczne oceny w odniesieniu do tego, co dzieje się we Francji. W „Der Spiegel” podkreślono, że porażka Bayrou była z góry przesądzona. Premier próbował kreować się na trzeźwego analityka sytuacji, przypominając o „rzeczywistości – zadłużeniu kraju na ponad 3 bln euro, czego nie da się wymazać”. Odrzucenie planu oszczędnościowego pokazało, że we francuskiej polityce brakuje gotowości nawet do najmniejszych reform. Komentator w „Der Spiegel” przestrzegł, że rozpisanie nowych wyborów mogłoby okazać się „najgorszym z możliwych rozwiązań”. Przewidywał wskazanie przez prezydenta Macrona następnego premiera, czyli kolejnego „nieszczęśnika” w niestabilnym układzie politycznym.
W dzienniku „Handelsblatt” pojawiła się sugestia, że prezydent Macron może się zdecydować na powołanie premiera z ramienia Partii Socjalistycznej, co otworzyłoby drogę do klasycznej „kohabitacji”, znanej już z historii V Republiki. Niemieccy analitycy wskazują jednak na głębszy problem – brak woli reform, maskowany kolejnymi pakietami zadłużenia. Upadek Bayrou grozi dalszym osłabieniem drugiej największej gospodarki strefy euro.
Jeszcze ostrzejszą krytykę sformułowano na łamach „Die Welt”, gdzie niepowodzenie Bayrou nazwano „spektakularnym” upadkiem, drwiąc, że premier utrzymał się na stanowisku całe dziewięć miesięcy, czyli więcej niż jego poprzednik Michel Barnier, odwołany po zaledwie 99 dniach. Decyzję Bayrou o powiązaniu losów rządu z głosowaniem nad budżetem uznano za „polityczne samobójstwo”, które jeszcze bardziej pogłębiło kryzys wywołany zeszłorocznymi, przedterminowymi wyborami parlamentarnymi. Pojawiło się też ostrzeżenie przed potencjalną eskalacją napięć społecznych. Wskazano na zapowiadane blokady kraju przez ruch „Bloquons tout” oraz możliwe obniżenie ratingu Francji przez agencję Fitch.
Niemieccy ekonomiści także przestrzegają przed długofalowymi konsekwencjami francuskiej niezdolności do konsolidacji finansów publicznych. Joachim Schallayer z Dekabanku stwierdził, że niepowodzenie Bayrou jest „tymczasowym punktem końcowym procesu, który dowodzi, że nawet najmniejsze reformy nie mogą uzyskać większości”. Z kolei Thomas Gitzel z VP Bank prognozował, że bez drastycznych oszczędności dług Francji może wzrosnąć do ponad 140 proc. PKB w ciągu dekady. W ocenie niemieckiej prasy i ekspertów sytuacja we Francji nie tylko destabilizuje jej politykę, lecz także grozi całej strefie euro, co musi coraz bardziej niepokoić Niemcy. (D. Muzychuk)