Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką Prywatności. Możesz samodzielnie określić warunki przechowywania lub dostępu plików cookie w Twojej przeglądarce.

Zamknij cookies
Menu mobilne
O Instytucie

Wokół IZ

Dzięki uprzejmości Autorki mamy możliwość opublikowania fragmentu jej książki, złożonej do druku w krakowskim Wydawnictwie Znak, pod tymczasowym tytułem „Opowieści mojej Mamy”. Bohaterem poniższego opowiadania, opartego na relacjach rodzinnych, jest prof. Edward Serwański (1912-2000), ojciec Małgorzaty Wryk. Żołnierz Polskiego Państwa Podziemnego, współtwórca Instytutu Zachodniego (z którym związał całe swe naukowe życie), więzień stalinowski, wybitny historyk dziejów okupacji niemieckiej w Polsce. Jeszcze w latach siedemdziesiątych był rozpracowywany I inwigilowany przez Służbę Bezpieczeństwa. Autor kilkunastu książek, w tym do dziś niezastąpionej syntezy „Wielkopolska w cieniu swastyki” (1970). W 2003 r. opublikowano tom jego wspomnień "W kręgu myśli zachodniej. Wspomnienia i zapiski Wielkopolanina".

Małgorzata Wryk

„Po tęczowym moście, aniołowie noście, serce moje do jej stóp…”
                                                                                                  /Lucjan Rydel/

Prędko, prawie biegiem, trzeba się spieszyć, żeby jeszcze zdążyć przed godziną policyjną! A przecież z Górczyna na Wildę to kawał drogi, prawie pół miasta, no a Poznań wcale nie jest taki mały. Jest koniec maja 1945 roku, „świeżo” po wojnie, komunikacja ledwo co działa, więc lepiej liczyć na własne nogi! I tak też właśnie robi mój ojciec. Bo to właśnie on tak pędzi ulicami Poznania… Przed pół godziną dotarła do niego elektryzująca wiadomość: Wanda wróciła! Wanda wróciła z obozu, z Oświęcimia… I mój ojciec musi ją jeszcze dzisiaj zobaczyć!

         Jeszcze tylko przebiegnie Most Dworcowy i już jest na Rynku Wildeckim, już wspina się na drugie piętro starej kamienicy, ma 33 lata, zasapał się… jeszcze nie doszedł do siebie po okrutnej wojnie, okupacja, konspiracja, powstanie …

         Na drzwiach mosiężna, ciężka kołatka w formie paszczy lwa… uderza nią kilkakrotnie, ale i tak bardziej niż głuchy dźwięk, który ona wydaje, słyszy swoje, walące jak w studni, z wysiłku i emocji serce…

         Mama Wandy, czyli moja babcia Weronika, otwiera drzwi, przypomina sobie tego, nie tak młodego już kawalera, zaprasza go do środka i ruchem ręki pokazuje drzwi pokoju, gdzie przybywa Wanda. A ten zaraz zapuka do jej drzwi…

***

         Jest zima 1940 roku, Wanda, pseudonim „Wundzik”, zbiega kamiennym schodami w piwnice Banku Rolnego, nie chce się spóźnić na konspiracyjną zbiórkę AKAHY - Akademickiego Koła Harcerskiego. Ma 19 lat, ale już od dziesięciu udziela się w harcerstwie. należy do „Szarych Szeregów”, bierze udział w tajnym nauczaniu i w akcji opieki społecznej, pomaga organizować imprezy kulturalne, kończy kurs sanitarny.

         Cieszy się na wieczorne spotkanie, bo dzisiaj AKAHA spotyka się w celach samokształceniowych, tzn. będą wykłady, prelekcje, ale potem pewnie jakiś skromny koncert, może krótkie przedstawienie teatralne, piosenki harcerskie, no i trochę żartów i krotochwili, przecież oni, chociaż działają w konspiracyjnym podziemiu, są młodzi, chcą się bawić…

         „Wundzik”! – poczekaj! – tuż przed drzwiami dogania ją koleżanka z drużyny. „Świetnie, że jesteś, dzisiaj będzie druh Edek, ps. „Hulajnoga”, jeszcze go nie znasz, prawda? To dusza naszego hufca, zobaczysz, jest w dechę, organizuje wspaniałe zbiórki, ma poczucie humoru, a jakie świetne kalambury pisze!”. „Hulajnoga” – co za dziwny pseudonim ma ten druh – myśli sobie Wanda - i do tego jeszcze te kalambury… To musi być jakiś niepoważny człowiek, a przecież jest już harcmistrzem - dziwi się w duchu…

         Kalambury okazują się naprawdę dowcipne, a druh Edek rzeczywiście bardzo lubiany przez całą harcerską ferajnę. „Wundzik” przygląda mu się ciekawie, nie jest przystojny, ale ma niezwykły urok, jest szarmancki w obejściu z dziewczętami, żartobliwy, ale gdy przemawia brzmi poważnie i ma posłuch wśród słuchających. Jest prawie 10 lat starszy od Wandy i trochę przypomina jej braci, wszyscy trzej już od dawna są dorośli i wyprowadzili się z domu, teraz są na wojnie. Ojca nie pamięta, miała zaledwie 2 lata, kiedy zmarł na zapalenie płuc w roku 1922, wielka szkoda, że doktor Fleming wynalazł penicylinę dopiero 20 lat później.

         „Wundzik” ma wrażenie, że „Hulajnoga” spogląda na nią z sympatią i zainteresowaniem, ale może jej się tylko tak wydaje? Skąd ma wiedzieć, że jest śliczną i pełną wdzięku dziewczyną o ujmującym uśmiechu? Na pewno nie od matki, dostała od niej surowe, klasyczne, wielkopolskie wychowanie, tu się dzieci nie rozpieszcza, tu warunki życia są skromne i takież ludzi względem życia wymagania. Tu się pracuje i żyje przyzwoicie, ale też i godnie.

         „Stwórzmy przyjacielskie koło, zaśpiewajmy pieśń wesołą”… - jak zawsze na koniec zbiórki harcerze biorą się za ręce i odśpiewują swoje skautowskie „dobranoc”. „Ciemno już, ciemno już, Bóg jest tuż” … - czy to nie przypadek, że „Hulajnoga” stoi w tym braterskim kręgu właśnie przy niej, przy „Wundziku” i potrząsa delikatnie, na do widzenia, jej ręką?

***     

         „Halt, Ausweis bitte!  – Wanda i Edward stają jak wryci… Wartownik niemiecki wyrasta tuż przed nimi, w wieczornym mroku, jak spod ziemi. Spacerowali, trzymając się za ręce, zaabsorbowani sobą, i nie zauważyli, że weszli na teren niemiecki. Znają się już prawie rok, oboje oprócz konspiracji harcerskiej („Szare Szeregi”), działają w AK. Edward jest emisariuszem Biura Zachodniego Delegatury Rządu na Kraj, a Wanda jest jego łączniczką. Wanda pracuje w kiosku z gazetami na dworcu głównym w Poznaniu i prowadzi tam punkt kontaktowy.

         Teraz stoją przed niemieckim wartownikiem, Edward ma w teczce ważne, konspiracyjne papiery… Żołnierz w skupieniu przegląda ich dokumenty, przyświeca sobie latarką, zastanawia się przez chwilę, złamali prawo, musi ich aresztować... Edward prosi, wręcz błaga żołnierza piękną, nienaganną niemczyzną, że jeśli już tak ma być, to żeby zabrać jego, ale Fräulein, pannę, puścić wolno! Wartownik jest młody, waha się przez chwilę, wreszcie sam daje się przekonać, że to zakochana para… macha ręką, niech idą…

         Pierwsze napięcie opada, Edward puszcza rękę Wandy, ta rozprostowuje zesztywniałe, aż zbielałe od ucisku palce, na palcu ledwo się trzyma cieniutki pierścionek… nie wytrzymał tego ciśnienia… pękł …

***

          Przedpołudnie 5 czerwca 1943 roku na dworcu głównym w Poznaniu jest spokojne, niedużo pasażerów, więc i kupujących gazety w kiosku, w holu, też niewielu. Tym większe zaskoczenie Wandy, kiedy nagle do okienka w kiosku podchodzi równocześnie dwóch panów ubranych po cywilnemu: „Fräulein Wanda, kommen Sie mit” i obaj, jak na komendę, odsłaniają klapy marynarki okazując się znakiem… gestapo. Wanda wiedziała, co prawda, że już od 2 miesięcy jest jakiś „konspiracyjny” niepokój w Wielkopolsce i że Niemcy coś „węszą”, ale nikt nie przypuszczał, że dojdzie do tak wielkiej „wsypy.” Ale jednak to dzieje się naprawdę, dramatyczna w skutkach wpadka środowiska harcerskiego w Wielkopolsce „rozkręca” się właśnie dzisiaj i potrwa jeszcze dalszych kilka miesięcy. Pociągnie za sobą dekonspiracje, aresztowania i wywózki do obozów koncentracyjnych.

         Teraz gestapowcy robią rewizję w kiosku ruchu, nie znajdują nic kompromitującego, ale i tak aresztują Wandę i przewożą na przesłuchanie do siedziby gestapo, które znajduje się w przedwojennym Domu Żołnierza, w centrum Poznania. Po wyroku, Wanda, przez najbliższe 2 lata będzie, kolejno, więźniarką trzech hitlerowskich obozów: Fort-u VII – pierwszego obozu koncentracyjnego na ziemiach polskich, Żabikowa – obozu karno-śledczego i Auschwitz – obozu zagłady.

         Edward jest zdekonspirowany, ale udaje mu się zbiec. Gestapo rozsyła za nim listy gończe, a w jego rodzinnym mieście, Ostrowie Wielkopolskim, aresztuje jego siostrę i szwagra, Zofię i Alfonsa. Zofię zsyłają do Auschwitz, a Alfonsa do Mauthausen.

***

         Barak obozowy w Auschwitz, Wanda i Zosia są w tym samym rewirze, zdarza się, że śpią nawet na jednej pryczy, ale jedna o drugiej wie bardzo niewiele. Zosia tylko tyle, że Wanda „siedzi” w obozie za „Szare Szeregi”, i że zna jej brata Edka. Wanda, z kolei, wie, że Zosia jest siostrą „Hulajnogi”.  To wszystko. O bliższej znajomości z Edwardem Wanda nie wspomina, nie są to czasy, w których ludzie są wylewni, ale nie tylko ze względu na wojnę i konspirację. To są czasy, mój drogi, młody Czytelniku, do Ciebie się teraz zwracam, bowiem, w epoce Facebooka masz prawo tego nie wiedzieć, iż ludzie tamtego, przedwojennego pokolenia, sprzed prawie 80 lat, inaczej postrzegają dyskrecję w sprawach prywatnych. Wtedy się nie rozpowiada osobistych historii, bo takie zachowanie uważa się za nieeleganckie, wtedy się szanuje prawo do ekskluzywności uczuć.

          Więc Zosia nie może się nadziwić, kiedy w paczce, którą pewnego dnia otrzymuje z domu, znajduje mały bukiecik zasuszonych kwiatków. Wtedy dopiero zaczyna się domyślać, co łączy jej brata z Wandą… i dla kogo jest ten bukiecik...

***

         Koniec maja 1945, dwa dni temu Wanda wróciła z Auschwitz do domu, do Poznania.

         Teraz właśnie słyszy pukanie do drzwi, domyśla się, czyje to szybkie kroki słyszała przed chwilą na korytarzu i czyj głos w krótkiej rozmowie z jej matką… Edward, ciągle jeszcze zadyszany, zmoczony wiosennym deszczem, staje w drzwiach, jest jakby onieśmielony, porażony i oczarowany równocześnie widokiem Wandy… „Wróciłaś!” – w jego głosie zachwyt pomieszany z radością, może też niedowierzanie?  Wanda stoi wyprostowana, jej szczupła sylwetka odbija się w balkonowej szybie, opiera się prawą ręką o stary, orzechowy kredens, jakby pozowała do zdjęcia, do portretu... „A tak, wróciłam…” jej głos brzmi przekornie, jakby zuchwale, spojrzenie jest zawadiackie, jakby chciała powiedzieć: „A bo co!” … przecież nie są nawet narzeczeństwem… ale w kącikach jej ust już czai się radość, czarne oczy nie mogą dłużej ukryć uśmiechu…

***

         Gdy parę miesięcy później moi rodzice, Wanda i Edward, wiążą swoje życie, czy mogą przypuszczać, że dopiero co zakończona okrutna wojna wcale nie jest końcem ich, i innych ludzi, dramatów? Ze w krótkim czasie popadną z jednego totalitaryzmu – faszystowskiego, w drugi, tak samo nieludzki - komunistyczny?  Ze moja mama, świadek pędzenia ludzi do komór gazowych na straszliwą śmierć w Auschwitz i mój ojciec, uczestnik powstania warszawskiego i dokumentalista barbarzyńskich mordów dokonywanych przez cywilizowany naród niemiecki na bezbronnej ludności w trakcie powstania, będą jeszcze raz przechodzić przez piekło ludzkiego, tragicznego w skutkach, zagubienia się? Czy po tej wojennej apokalipsie człowiek nie powinien wzrastać ku człowieczeństwu, ku dobru, zamiast nurzać się w otchłani zła?  Czy takiego krwawego doświadczenia jest nam, ludziom, za mało? Czy mój ojciec mógł przewidzieć, że w swoim własnym kraju wpadnie w ręce bestialskiej Bezpieki, gdzie Polak będzie skazywał Polaka za to, że walczył o wolną Polskę? A przecież, oni, Akowcy, powstańcy, „Alejami z paradą mieli iść defiladą” … Tymczasem zamiast zaszczytów, oklasków i uwielbienia tłumów czekały ich, pozbawionych czci i godności,  katownie UB, bandyckie sądy i śmierć lub więzienie. A tych, co przeżyli to piekło, bezlitosna Bezpieka jeszcze długie lata poddaje najprzeróżniejszym formom represji policyjnego reżimu: zatrzymań, aresztowań, inwigilacji, szantaży, zastraszenia, nękania.

***

         Ojciec odchodzi pierwszy na Wieczną Wartę, jeszcze zdążył się nacieszyć Wolną Polską. Kiedy na pożegnanie łopoczą mu harcerskie proporce i przycicha hymn skautowski „Wszystko co nasze Polsce oddamy” ... mam wrażenie, że deszcz padający od rana, przestaje siąpić, zerkam w niebo, tak, nie mylę się, nad junikowskim lasem roztacza się wielobarwny łuk… „Aniołowie noście, po tęczowym moście, serce moje do jej stóp”. Mocniej ściskam ramię mojej mamy…

 

„Wundzik” – Wanda Serwańska (1921-2002), harcerka „Szarych Szeregów”, łączniczka AK, więźniarka Auschwitz, po wojnie dyrektor naczelna Redakcji Wydawnictw Naukowych Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

„Hulajnoga” – Edward Serwański (1912-2000), prof. dr hab. w Instytucie Zachodnim w Poznaniu, historyk okresu okupacji hitlerowskiej w Polsce, autor licznych monografii na temat konspiracji w Wielkopolsce, uczestnik Powstania Warszawskiego, represjonowany przez władze komunistyczne, autor jednej z pierwszych prac na temat Powstania Warszawskiego pt. „Zbrodnia niemiecka w Warszawie 1944” (Poznań 1946).


Instytut Zachodni w Poznaniu

ul. Mostowa 27 A
61-854 Poznań
NIP: 783-17-38-640